Gorc z Rzek - 01.11.2020

 Magia zamkniętych cmentarzy                                            

Moje odwiedziny w domu, bo zwyczajowo teraz mieszkam w akademiku, były spowodowane trzema powodami. Pierwszy to zwyczajowo ciągnie człowieka do ludzi, ileż można przesiedzieć jak krasnolud w swojej własnej jaskini. To przynajmniej sobie z rodzicami porozmawiam co i jak. Drugi to właśnie Święto Wszystkich Świętych. Trzecia właśnie spowodowała ten tekst - wycieczka górska.

Link do zdjęć z wycieczki: https://photos.app.goo.gl/trVRy7FsuGfHo5HLA

Link do panoramy z wieży widokowej: https://photos.app.goo.gl/xBx3WQjL9aEpbePu8

Bardziej spacer niż wycieczka, co zresztą możecie wyciągnąć z mapy, ale ogólnie właśnie taka miała być. Ciemno robiło się szybko, a pierwotnie to mieliśmy iść w las dopiero po odwiedzeniu nagrobków. Niespodzianie (choć teoretycznie można było się tego spodziewać) nekropolie zostały zamknięte na parę dni, a ja odwiedzę swoich bliskich zmarłych w następny weekend. Cel wycieczki też przejawiał się w naszych domowych rozmowach co jakiś czas. Może to ja po prostu często przywoływałem tą górę... hmm... Tak czy inaczej, to chcieliśmy zobaczyć jak jest na górze Gorc. 

 

W Rzekach zastał nas szron i pusty parking

Zwerbowaliśmy z rodzicami do spaceru jeszcze siostrę ze szwagrem oraz naszego czworonoga Gucia. Umówiliśmy się na spotkanie około kwadrans po siódmej, więc około ósmej mogliśmy się już cieszyć miejscem na parkingu i oszronionymi polami. Pogoda na meteogramach wskazywała na to, że przejrzystość powietrza będzie niezła. To też był powód dlaczego wybrałem szczyt z wieżą widokową. Największym problemem było chyba znalezienie tego parkingu, który mieliśmy na mapie. Musieliśmy dwa razy zawrócić, by zlokalizować znak do skrętu.

Sama droga z Rzek była nadzwyczaj prosta, w sumie nawet nie pamiętam jakiegoś mocnego podejścia. Siostra mówiła mi, że z Ochotnicy jest nieco bardzie strome. Gdybym miał komuś polecić, to albo osobom, które chcą mieć właśnie taki luźniejszy widokowy spacer (choć ciągle 18 punktów GOT), albo mają jakiś jeszcze jeden dalszy punkt do zdobycia. Po drodze minął nas jakiś "sportowiec", który nas o mało co nie staranował gdy przechodziliśmy przez wysoki konar na trasie. Ani dzień dobry, ani przepraszam, tylko leci półgłówek, nie zważał na to czy kto jest na trasie czy nie. Troszkę się zdenerwowaliśmy. Później jednak uspokoiła nas polana Świnkówka z przepięknym widokiem na Tatry, które były tylko troszkę zasłonięte przez mgłę.

 

Polana Świnkówka wraz z widokiem na kolejny łańcuch Gorczański i troszkę Tatr

Przed dziesiątą wylądowaliśmy już na szczycie. Trzeba było tylko przejść przez kolejną polanę o nazwie "Gorc Kamienicki", która jest dziesięć minut przed samym szczytem. Pierwsze zauważa się oczywiście dwudziesto-paro-metrową wieżę, a dopiero później równie wielki znak obok informujący o nazwie szczytu i dalszych szlakach. Wdrapaliśmy się na punkt widokowy w dwóch turach, bo pieski nie mogą wejść. Pierwsze ja z siostrą i szwagrem, a później wymienili się z rodzicami. Ja przez parę minut moim zwyczajem archiwizowałem widoczek robiąc serie z lustrzanki.

A było co podziwiać, bo oprócz genialnego rzutu na Tatry, mogłem dojrzeć Luboń Wielki i Szczebel z Beskidu Wyspowego oraz Mogielicę, też stamtąd. Zresztą bardzo dużo w okolicy można było dostrzec szczytów z podobnymi wieżami widokowymi. Może w wolnym czasie przeglądnę te panoramy właśnie w takim kontekście. Jedną z genialnych rzeczy na tej wieży, to były cztery tablice, po jednej na stronę świata, opisujące na co się aktualnie patrzy. Analogicznie można było zobaczyć na Lubaniu (też w Gorcach), pewnie dlatego, że ta sama firma je wybudowała.

 

Indykator szczytu i dobrych panoram - wieża widokowa na Gorcu

Na szczycie tego strzelistego budynku ze schodami znaleźć można było informację o trzech innych "górskich klatkach schodowych" z tego samego projektu, a także nieco zmaltretowaną pieczątkę. Szybko wróciliśmy na polanę, gdzie nakarmiliśmy się oraz wypiliśmy po ciepłej herbacie (bo jednak kurtki były przydatnym odzieniem przez większość czasu). Jeżeli chodzi zalecenia epidemiczne, to na szczycie nie było wiele ludzi, podobnie jak nie spotkaliśmy na trasie prawie żadnego indywiduum. To się zmieniło na naszą niekorzyść wraz z powrotem. Ciekawostką jest to, że pogoda też się zaczęła psuć. Może nie jakoś dramatycznie, ale godzinę, dwie później było już szaro i pochmurnie, a panoramy podejrzewam już nie były spektakularne. Nie wiem, byłem już w samochodzie.

Wracając do ludzi, to jak schodziliśmy, to widzieliśmy praktycznie człowieka za człowiekiem. Jakby sobie organizowane wycieczki urządzili. Dzieci z rodzicami, młodsi, starsi, cała Polska. Nie przesadzając z rzędem wielkości to na liczniku miałbym około sto parędziesiąt osób, gdybym liczył. Takie apogeum to było około południa. Może wtedy się dopiero obudzili, zjedli śniadanie i się zastanawiali jak spędzić dzień wolny od cmentarzy. Może dopiero przyjechali z dalsza. Niemniej jednak zamknięcie przybytków wiecznego spoczynku na pewno przyczyniło się znacznie do zwiększenia zainteresowania taką formą spędzenia wolnego czasu.

 

W chmurach Tatry Wysokie, po prawej kończy się na Świnicy i ucina nieco Kasprowy

Dobrym wyznacznikiem była ilość aut na parkingu jak wróciliśmy - prawie cały pełny. Nie zastanawiając się długo postanowiłem poświęcić te parę chwil, które miałem zanim wszyscy z nas zejdą, na sprawdzenie co to była za kapliczka tam. Okazało się, że parę razy przy niej odprawiał mszę nasz papież. Cała wycieczka nie trwała dłużej niż cztery godziny, no może jakby doliczyć dojazdy to tak, ale już o drugiej byliśmy w domu. Ja się przygotowałem na powrót do akademika i z powrotem po całym weekendzie w domu wróciłem do swojej klitki.

Przynajmniej mam ze sobą przepiękne zdjęcia ze szczytu i miłe wspomnienia. Oczywiście rozpoznanie gór na panoramach z wieży zostawiam jako ćwiczenie dla chętnych. Poniżej (i powyżej) będą linki.

Miłego
Adiabat
03.11.2020

Link do panoramy z wieży widokowej: https://photos.app.goo.gl/xBx3WQjL9aEpbePu8

do góry

Komentarze