Lasek z Korbielowa - 28.03.2021

 Na prawo wzrok, na lewo wzrok

Ta wycieczka, podobnie do następnej, rozpoczyna się blisko granicy. Pogoda zaś, w przeciwieństwie do ostatniej, jest już wiosenna. Ostatni śnieg można było zobaczyć tylko na wierzchołkach Pilska, Babiej Góry i oczywiście Tatr. Wspomniałem o tych dwóch górach, dlatego że opisywał będę wycieczkę, która odbywała właśnie w tych regionach. Mowa o Lasku w Beskidzie Makowskim. No właśnie, tutaj jest pierwsza kontrowersja, bo niektórzy mówią na tę górę nie Lasek, a Łosek, a we wielu podróżniczych książkach można wyczytać, że to żaden Makowski, a Żywiecki. Ja jednak pozostanę przy starszej kwalifikacji Kondrackiego, też z tego powodu, że jest to góra w Diademie Gór Polskich z takim właśnie przyporządkowaniem.

link do zdjęć: https://photos.app.goo.gl/orqoa6yKFxDzbgam6

Korbielów jest wsią położoną niedaleko granicy w gminie Jeleśnia, obok Orawy. Słynna jest ze swoich stoków narciarskich, jeden nawet jest na szczycie Pilska. My jednak zdecydowaliśmy się nie iść tym razem na drugą najwyższą górę polskich Karpat po Babiej, a zwróciliśmy się kompletnie w drugim kierunku. Po sprawdzeniu na mapie, że z Przyborowa to jednak jest za blisko i zbyt krótka wycieczka zdecydowaliśmy się iść przez górę Przyborowiec, by troszkę podbić „punkty GOT”.

Tutaj jest taka mała uwaga, bo zapewne to jest jakiś błąd na stronie „mapa-turystyczna.pl”. Jeżeli zaznaczycie trasę tą co na mapie pokazałem, czyli z Korbielowa spod kościoła (tam o dziewiątej zaparkowaliśmy), to wynikowo pokarze wam niebagatelne 36 punktów. W języku ten metryki jest to bardzo energochłonna trasa. Jednak, gdy przesuniecie początek trasy do oddalonej o niecałe pół kilometra po płaskim Krzyżowej, to z 36 punktów uzyskacie o osiem punków mniej, czyli 28 punktów GOT. Różnica tych dwóch tras powinna dać wam dwa punkty (też możecie to sobie sprawdzić na mapie), a daje cztery razy więcej. Nie wiem czym to jest spowodowane, ale uprzedzam, bo dałem się na to złapać przy projektowaniu wycieczki. No, ale kończąc ten przydługi paragraf wpisałem do książeczek z PTTK liczbę 30.

Spotkany na trasie pies na tle Babiej na szczycie Lasku

Polecam tę trasę każdemu, szczerze, widokowo jest piękna. Gdybyśmy szli z Przyborowa, to nie mielibyśmy rzutu oka na stronę masywu Pilska, który pięknie górował nad krajobrazem. Na samym Przyborowcu, albo raczej tuż pod nim (nazwa z mapy „Czułów Groń”) rozciąga się fenomenalna panorama na wspomniane struktury geologiczne. Jedyne co może smucić, to że są ludzie bez poszanowania krajobrazu. Wcześniej można było rozkoszować się przestrzenią jedząc coś pod dachem wiaty. Teraz jedynym widokiem z tej drewnianej konstrukcji jest niedokończona jeszcze budowa domu. Przeszliśmy przez wnętrze tego szkieletu na coś co w niedalekiej przyszłości może się stać kogoś tarasem i dopiero tam mogłem wyciągnąć swój sprzęt optyczny w celu uchwycenia pięknego kadru. Można też bez wkraczania na teren prywatny oglądnąć to samo z drogi przechodząc troszkę dalej, ale no… jak ktoś przygotował nam taras widokowy i nie myśli o zachowaniu krajobrazu, to czemu nie wykorzystać tego, że jeszcze można uchwycić kadry przed zabetonowaniem.

Drugim takim przykładem jest jakiś drewniany już ukończony dom prywatny, który znajduje się na samym szczycie Lasku. Tym razem zasłania on widok ze szlaku, dobrze jednak, ze po przejściu stu metrów można ten sam widok podziwiać z polany.  Ale noooo kto wystawia takie pozwolenia do cholery. Tam też był taras widokowy, na którym bez ceregieli zrobiliśmy sobie posiadówę. Nikt nas nie wypędził, więc chillera utopia.

Tak, to tu, troszkę wytężyć wzrok i można zdecyfrować zapiski

Wracając jednak do chronologii, to jak schodziliśmy do Przyborowa, to mieliśmy małe olśnienie. Minęliśmy kamienną kaplicę, do której specjalnie podjeżdżaliśmy samochodem jakieś pół roku temu. Było to po wycieczce na Pilsko, też z Kobielowa, gdy wracaliśmy już do domu. Nie wrzuciłem jednak żadnych zdjęć tego budyneczku do sieci. Tym razem będzie jednak pod linkiem. Przechodziliśmy też koło znajomego nam z widzenia (tylko elewacji) kościoła w Przyborowie, który mijaliśmy na swojej trasie na cel naszej wycieczki. Szkoda troszkę, że w okresie pandemicznym tyle samochodów było zaparkowanych przed świątynią, w której akurat się odbywała msza.  Odnośnie do bezpieczeństwa pandemicznego, to na trasie nie było wielu ludzi, co w sumie nas cieszyło, bo żadną rozrywką nie jest bieganie po trasach udeptanych przez miriady innych nóg w przeciągu miesiąca.

Las był różnogatunkowy, tu brzozy, tu iglaki, tu buki. Dawało to dość ciekawą mieszankę. Na szczycie nawet były płaty śniegu. Żartowaliśmy wtedy, że kolejne zimowe wejście mamy z głowy. Po przejściu nieco dalej, obok wypłowiałego już drewnianego znaku z nazwą i wysokością góry (oraz samowolki budowlanej) wchodziło się na rozległą polanę. Tutaj tak mocno żałowałem, że nie mam drona, bo przejrzystość była genialna. Widoki natomiast podobnie piękne, jednak drugą stronę panoramy zasłaniały drzewa. Zostało tylko z ziemi podziwiać Masyw Babiej Góry oraz Policy. Gdyby jednak tylko się wznieść, to można byłoby lepiej dostrzec pasmo Pilska, Żebra Beskidu Makowskiego, a nawet Skrzyczne i fragment Beskidu Śląskiego.

Widok na Pilsko ze stoków Przyborowca

Próbowałem nawet wejść na drzewo, na które była przymocowana drabina, a pomiędzy gałęziami parę desek robiące za platformę. Beskid Makowski uchwyciłem lepiej, ale reszta szczytów nadal kryła się pośród konarów drzew. Więc nie pozostało nic innego niż zejść dalej do schroniska. Studenckie Schronisko Turystyczne „Chata Lasek” było naszym ostatnim punktem na mapie. Hmm… jakby to porównać kulturalnie… to była podróż w czasie do imprezy podpitych hipisów. Ognisko – jest, przy ognisku tańczące młode dziewczyny jakby były na ekstazy, marihuanie, czy dużej ilości alkoholu – jest, ziomek zdający się prowadzić tę budę wyglądający i brzmiący na spożywającego konopie – jest. Podbiliśmy książeczki, zrobiliśmy parę zdjęć i uciekliśmy stamtąd od razu. Co jakiś czas zerkając na niewiarygodnie dużą kolekcję worków z butelkami po alkoholu, znajdującą się tuż obok. Ogólnie nie polecam, tym bardziej nawet myśleć o noclegu, bo cały przybytek praktycznie tonął w śmieciach...

Powoli zaczęliśmy iść w drogę powrotną. Na szczycie, tam gdzie ten wspomniany drewniany budynek, spotkaliśmy parę starszych państwa, którzy też wędrowali. Po ich wiedzy oraz opowieściach, można było zobaczyć, że troszkę tras przeszli. Wspomnieli jak rocznie, gdy byli w sile wieku, robili około trzy tysiące kilometrów. Po przeliczeniach doszliśmy do wniosku, że musieli pracować jako przewodnicy, czy coś w tym rodzaju, bo inaczej nie byłoby to możliwe. Jednak niestety się tego nie zdążyliśmy spytać. Czas troszkę i nas i ich gonił. Jedyne co to się dowiedzieliśmy jak się nazywają te mniejsze góry/wzgórza, które leżą przed Babią Górą. No i jeszcze, że dolina Białej Wody, w Pieninach, obok Wąwozu Homole, to była dawniej niezabudowana i dziewiczo piękna. Fakt, będąc tam w 2019 roku pierwsze co się rzuca w oczy, w niższych partiach doliny, tuż poniżej rezerwatu, to droga asfaltowa oraz normalna ulica w Jaworkach.

"Moje ulubione drzewo - Leszczyna, leszczyna"

Fajne są takie spotkania w górach. Szkoda, że teraz wraz ze wzrostem populacji chodzącej w góry, takich osób, które są w stanie poświęcić troszkę czasu podczas odpoczynku zdaje się być coraz mniej. Kończąc narzekanie, to jeszcze raz cieszę się z tej niespodziewanie dobrej wycieczki. Jeżeli będziecie mieć też okazję być w Korbielowie, a jednak drugi raz na Pilsko się wam nie widzi iść to polecam. Zatem do następnego.

Miłego
Adiabat
10.04.2021

Komentarze