Cupel z Osielca - 30.08.2020

 Góra off road

Pogoda była dobra, atmosfera nie do końca, ciśnienie może za duże. Słońce przypiekało, ale dlatego, że był wiatr i drzewa to nawet było przyjemnie. Wyruszyliśmy stosunkowo późno, bo po jedenastej na pobliską górę, bo nie często jest możliwość wspólnego wyjścia z całą rodziną, w siódemkę. Większa ilość osób oznacza często późniejszy wyjazd, bo za czym każdy się zbierze to swoje minie. Jednak nie przeszkadzało mi to, w szczególności, że wybraliśmy najprostszy szlak, jaki tylko się dało – to miał być tylko spacer niedzielny, po sobotnim grillu. Cel padł na Cupel z Osielca.

 

Link do zdjęć:  https://photos.app.goo.gl/h68mPVwQV6h8vpZAA

Zakładam, że nazwę góra otrzymała z tego powodu, że patrząc się na mapę pasma Babiogórskiego, to jest to taki cypel jak nad morskim wybrzeżem. Bo oczywiście jest to Beskid Żywiecki, a w nowej regionalizacji Kondrackiego z 2019 roku to Beskid Żywiecko-Orawski. W Osielcu na stoku góry znajduje się, chyba jeszcze czynna, kopalnia odkrywkowa kamienia. Wiele o drodze nie mogę naopowiadać, bo cała wycieczka trwała 4 godziny.

 

Las na szczycie Cupla


Było przyjemnie, nie zbyt stromo. Z widoków, to tylko jeden prześwit na skrzyżowaniu szlaków, który ćwierć roku temu uznaliśmy za szczyt. Tym razem siostra z mężem wsparli nas informacją, bo już tędy szli, że wierzchołek znajduje się dziesięć minut przed skrzyżowaniem (idąc zielonym szlakiem, jak my) i skręcając w odnogę do góry. Tam jest tablica pamiątkowa koła łowieckiego oraz punkt pomiarowy. To ostatnie wskazuje, że faktycznie jest to szczyt Cupla.

Jedyny widoczek z wyciecki - na skrzyżowaniu szlaków
 

My jednak, po napojeniu się i zagłuszeniu głodu sycącymi ciasteczkami i porobieniu zdjęć, poszliśmy dalej na to skrzyżowanie, żeby chociaż ten mały prześwit zobaczyć. Widokowo nie jest to zbyt dobry szczyt, jeżeli tego szukacie w górach, to nie polecam. Może kawałek szlaku od Sidziny. Później tam, jak i dzisiaj z Osielca, zero widoków i cały czas las. Jednak, jeżeli ktoś ma niedaleko, a chce sobie zrobić taki spacer po lesie niedzielny (jak my), to jest to całkiem przyjemna opcja.



Lokalna fauna


Na skrzyżowaniu zrobiliśmy dwa zdjęcia i zaczynaliśmy wracać. Moje kolano wydaje się podleczone, bo tym razem nie bolało mnie w ogóle, przy schodzeniu, więc tempo mogłem zachować. Możliwe, że nie rwało mnie z powodu prostoty trasy i tego, że się nie wymęczyłem w ogóle, ale to i tak jest na plus. Odnośnie do prędkości, to nie mieliśmy za szybkiego. Całe popołudnie było do zagospodarowania, mama podczas wycieczki zaczęła zbierać grzyby, oraz były z nami też osoby, które raz na ruski rok są w górach (jak w ogóle są). Dlatego też nie było takiego szarżowania. Wskoczyliśmy dość wcześnie do aut, zjedliśmy lody w pobliskim mieście i wróciliśmy do domu. 


Miłego
Adiabat
30.08.2020

do góry

Komentarze