Skrzyczne z Przeł. Salmopolskiej - 22.08.2020

 Śląskie Perspektywy

Wyrysowaliśmy palcem na mapie szlak, który zamierzaliśmy przejść. Głównym naszym pomysłem było zrobienie nie za trudnej, ale satysfakcjonującej trasy w odległym od nas ponad półtorej godziny paśmie beskidzkim. Klasycznie wyskoczyliśmy z wyro o piątej, wypiliśmy coś i pojechaliśmy na Śląsk. Beskid Śląski to przez nas niezbadane jeszcze jakoś góry. Rok temu byliśmy na Baraniej Górze i z powodu wieży widokowej i dość przyjemnej trasy polecam. Tym razem naszym celem było Skrzyczne.


 

Link do zdjęć:  https://photos.app.goo.gl/aERLTDMz5H71PoyJ9

Około siódmej przejeżdżaliśmy przez Szczyrk. Bardzo ładne małe górskie miasteczko, bardzo dobrze turystycznie zagospodarowane. Najbardziej charakterystycznym miejscem jest stosunkowo duża skocznia narciarska. Polecam też kościoły tamtejsze. Jednak jest coś w tym, że w takich miejscowościach, to najważniejszym punktem do zwiedzania jest przybytek duchowy, jako centrum kultury w okolicy. W końcu taka budowa sakralna często wiąże się z przepięknymi rzeźbami, czy malowidłami. 

 

Ciekawy kościółek Matki Bożej Pocieszenia w Rybarzowicach


Wracając już z wycieczki, wstąpiliśmy do starego murowanego „Sanktuarium Matki Bożej Królowej Polski w Szczyrku na Górce”. Nie porobiłem wielu zdjęć, bo akurat kończyło się wesele jedno i za dziesięć minut miało się zacząć drugie. Tak naprawdę to chcieliśmy natrafić na drewniany kościółek ze szlaku architektury drewnianej. Adnotując, to jeżeli macie możliwość zwiedzić jakikolwiek kościółek z takiego szlaku architektury drewnianej w Małopolsce, albo na Śląsku, to naprawdę polecam, bo są to urokliwe stare miejsca.

 


Panorama przy zejściu z Malinowa

Po zapytaniu się czekającego starszego pana, gościa weselnego, podał nam jak dojechać do zaplanowanego przez nas na trasie kościoła św. Jakuba Apostoła. Malowidła na drewnie, na ścianach, jak i na stropie zachwycały. Podobnie jak w Lachowicach jest z końcówki XVIII wieku. Niestety jednak dowiedzieliśmy się, zapewne to był kościelny, że właśnie mieli dwa pogrzeby tutaj. Jeżeli chodzi o ten aspekt wycieczki, to jak jechaliśmy z powrotem do naszej rodzinnej miejscowości, to praktycznie każdy kościół, który mijaliśmy, był ubrany na wesele. Ludzie chcą zdążyć się pobrać przed tym, jak ich powiat natrafi na czerwoną listę.

 


Panorama z Malinowej Skały - jedna z ładniejszych dolinek i widoczków

Rozgadałem się o kościołach i sakramentach, ale trzeba wrócić do relacji ze szlaku. Punkt startowy i zarazem parking mieliśmy na przełęczy Salmopolskiej, która znajduje się na granicy Szczyrku i Wisły. Patrząc przed wycieczką na mapy Google, szukając okolicznego parkingu, zobaczyliśmy, że ktoś zrobił stamtąd panoramę z drona. Jeszcze bardziej zachęciło nas to odwiedzenia tej przełęczy. Dopiero jednak jak przyjechaliśmy na miejsce zgodnie, pełni zaskoczenia wykrztusiliśmy „przecież my tu byli”.

Faktycznie, wracając rok temu z wycieczki na Baranią Górę, zatrzymaliśmy się na tej przełęczy zobaczyć widok. Nie docenialiśmy, że to jest świetne miejsce wypadowe na praktycznie większość pasma. Wspomniana Barania, eksploatowane przez nas Skrzyczne, planowany Klimczok. Patrząc na mapę znajdującą się na parkingu, nie mogliśmy wyjść z podziwu, że są tu takie możliwości. Dodatkową zaletą (dla niektórych wadą) jest to, że przełęcz znajduje się na ponad 900 metrach n.p.m., więc tego wchodzenia też nie jest za wiele. 

Panorama spod Małego Skrzyczneg


Dla mnie było to nawet wskazane, bo nie chciałem rozwalić sobie nogi doszczętnie, bym mógł jeszcze na coś wyjść w tym roku. Wspomnę, by nie zanudzać tym samym tematem w każdym wpisie, że tym razem było całkiem dobrze. Dla nas po części liczy się przede wszystkim widok i jeżeli jest możliwość przejścia się dłuższego po grani, to ląduje u nas taka trasa wyżej w tabelkach. Oczywiście takie męczące trasy pnące się w górę też mają swój urok, walki z ułomną fizjologią, trud i nagroda. Jednak nie tego szukaliśmy tym razem. Choć na schodzenie i wychodzenie podczas trasy się natknęliśmy.

Pierwszym zaskoczeniem naszym było, że pół godziny przed ósmą tyle osób już schodziło ze szczytu. Były to małe grupki, które oczywiście wracały ze wchodu słońca. Pomyśleliśmy, że nigdy na takim wschodzie i zachodzie w górach nie byliśmy i to jest kolejny obok zimowej wycieczki oraz wielodniowej z nocowaniem na szczycie punkt do zrobienia w przyszłości. 

 


Panorama ze Skrzycznego - Kotlina Żywiecka

Pierwsza góra „Malinowiec”, nie zawierała imponujących widoków, była zadrzewiona. Schodząc jednak, odsłaniała się całkiem niezła panoramka na Malinową Skałę i Zbiornik Żywiecki. Przy zejściu z Malinowca natrafiliśmy na znak prowadzący do jaskini. Tu jest miejsce, by polecić wzięcie czołówek, bo przed grotą jest tablica z jej przekrojem, a do wnętrza niej samej prowadzi solidna metalowa drabina. Później jest jeszcze jedna drabina, ale z powodu braku własnego źródła światła musieliśmy zorganizować taktyczny odwrót. Widać, że o udostępnieniu tej jaskini dla amatorów ktoś pomyślał i przygotował infrastrukturę. Co prawda cuchnęła, ale no… nie oszukujmy się, takie miejsca niektórym jawią się jako idealne do tego miejsca…

Porobiłem parę zdjęć i ruszyliśmy dalej w dół. Później trochę znów w górę, na widzianą przez nas przed chwilą Malinową Skałę. Tam cicho wykrzyknąłem „nieeebywaaałe nieee-pra-wdooo-po-dooo-bne”. No, widok powalał. Mogę nawet założyć, że z ławeczki tam się znajdującej, czy takiego wyrastającego utworu skalnego na trasie, był lepszy widok niż na samym Skrzycznym (albo Skrzycznem… odmiana w zależności od regionu, ale chyba ta w nawiasie jest obowiązująca). Tatry było widać (troszkę za mgłą), Baranią Górą, no miód po prostu.

 

Totalna inwigilacja

Tłumy ludzi i schronisko na Skrzycznem

Szlak, wbrew naszym preferencjom, jednak był dość uczęszczany. Możliwe, że z licznych kolejek krzesełkowych i innych, które oferowały wyjazd na Małe Skrzyczne, czy nawet na samo Skrzyczne. Dużo, bardzo dużo było szlaków rowerowych, a tymi kolejkami to ludzie wraz z rowerami wyjeżdżali, więc zagęszczenie w dalszym odcinku nie było rewelacyjne. Widoki, z racji chodzenia granią, z nami zostawały.


Sanktuarium Matki Bożej Królowej Polski w Szczyrku na Górce

Na samym szczycie, na najwyższym w tym paśmie szczycie, nie zabawiliśmy długo. Była platforma startowa dla narciarzy, która w tej porze roku pracuje jako taras widokowy. Widok też przepiękny, połacie kotliny żywieckiej, Żywca i jego zabudowań też robił wrażenie. W schronisku ludź na ludziu (heh, rygor sanitarny, heh, gdzie tam). Posiłki horrendalnie drogie. Podbiliśmy tylko książeczki, posłuchali tutejszego górala grającego na skrzypkach i śpiewającego i poszliśmy w drogę powrotną.


Wnętrze Sanktuarium Św. Jakuba w Szczyrku - ponad 200 letniego zabytku na szlaku architektury drewnianej

Piękne malowane ściany i sufit zdobione wzorzyście zapisanymi modlitwami

"Tutaj wszystko pstrokate..."

Uzupełnienie kalorii wykonaliśmy na jakimś powalonym drzewie z widokiem na Babią i Tatry. Słońce przez całą wycieczkę prażyło niemiłosiernie. Mogę się założyć, choć nie sprawdzałem temperatury, że dochodziło do 30 stopni. Jednak nie było na co narzekać, bo dobra pogoda powodowała również niezłą przejrzystość powietrza. No i nie przygnębiała.

 

Skocznia w Szczyrku naprzeciwko zabytkowego drewnianego sanktuarium

Sanktuarium Św. Jakuba w Szczyrku

Pieska niestety nie wzięliśmy, choć trasa była dość krótka: 5h według mapy. Jednak dla niego jazda samochodem półtorej godziny w tę i kolejne półtorej w drugą to byłoby jednak za dużo. Widzieliśmy wiele osób z psami i faktycznie jest to miejsce na takie spacery idealne. Widzieliśmy też parę osób w zwykłych trampkach, a nawet sandałach, więc też klasyka ratunku… khm… gatunku.

Trasa krótka, widoki świetne, słońce złociło borowaciny, czego więcej potrzeba? Spokojnie sobie skończyliśmy wycieczkę, mi się wydawało, że zbyt szybko. Pewnie dlatego, że zwykle chadzamy dłużej. Jednak oprócz tych tłumów na szczycie dałbym mu wysoką notę.


Miłego
Adiabat
28.08.2020

do góry

Komentarze